Ze smutkiem zawiadamiam, że odszedł od nas kolejny ustecko-słupski brydżysta.
Wojciech Lewandowski opuścił nas już na zawsze.
Ceremonia pogrzebu odbędize sie 28.04.2025 r. Wystawienie w Kościele pw. Św. Marka Ewangelisty w Lędowie o godz.12.30. Msza święta żałobna o godzinie 13.00. Wyprowadzenie do miejsca spoczynku na cmentarzu w Ustce.
Info na gp24
Nie myślałam, że tak szybko wypełniać będę żałobna kartę. Jeszcze uczestniczył w wiosennym cyklu rozgrywek. Co prawda na ostatnim styczniowym turnieju licytował dziwnie, o co namiętnie spierali się z partnerem. Potem okazało się że w nocy zabrało Go pogotowie. Stan poważny, wprowadzili Go w śpiączkę. Pierwotnie myśleliśmy, że to udar. Ale wygrzebał się do przytomności, a szczegółowa diagnostyka wykazała, że ma w głowie nieproszonego gościa. Niestety specjalistyczne leczenie w Bydgoszczy nie pomogło i tak w Poniedziałek Wielkanocny 21 kwietnia 2025 dowiedzieliśmy się o Jego śmierci.
Wojtek, warszawiak z urodzenia, nad morze trafił z wojskowego przydziału. Po przejściu do cywila w latach 1998-2002 był Burmistrzem Ustki. Po zakończeniu kadencji rozejrzał się za nową formą działalności i w ten sposób ustecka i słupska społeczność zyskała aktywnego działacza. W brydża sportowego grywał wcześniej, ale raczej okazjonalnie.
Jego karta w Cezarze https://msc.com.pl/cezar/?p=21&pid=4809
Po zakończeniu kadencji Burmistrza zaktywizował usteckie środowisko brydżowe. Z uwagi na posiadane kontakty łatwiej mu było pozyskać sponsorów do cyklów rozgrywkowych do których sam układał regulaminy. Wszedł do władz Słupskiego Towarzystwa Brydżowego i przez wiele lat był członkiem zarządu ds. klasyfikacji i dyscypliny. Zachęcił słupszczan do uczestnictwa w usteckich turniejach, a sam zbierał drużynę Ustki do naszych podwórkowych rozgrywek ligowych. Był zwolennikiem porządku. Rozgrywki usteckie wcześniej miały charakter raczej towarzyski. Ot grało się w brydża, ktoś policzył ręcznie wyniki, wypłacono nagrody i po turnieju. Ustecki klub miał nawet kontakty międzynarodowe (wymiana klubowa z Enkhuizen) ale zawody nie były zgłaszane ani rejestrowane w PZBS. Na przełomie wieków dawni koledzy sędziowie poumierali. A Wojtek zawsze był otwarty na nowości. Kupił sobie prawo brydżowe, trochę mnie podpytał, zgłosił się na kursokonferencję sędziowską, pojechał (nawet po drodze mandat zapłacił, tak się spieszył) i zdobył uprawnienia. Potem kupił komputer (na pewno za swoje), KOPSa - znów się trochę u mnie podszkolił i odtąd usteckie turnieje liczone były technikami elektronicznymi a zestawienia pkli systematycznie przekazywane do województwa. A wszystko to Wojtek robił w czynie społecznym. Od około 5 lat ograniczył działalność, był raczej głosem doradczym, ale jeżeli tylko mógł, zawsze dawał się namówić na cotygodniowego brydża. Jego inną pasją były pszczoły. Nie wiem ile uli trzymał, ale wszyscy znajomi brydżyści brali od niego miód i bardzo sobie chwalili. Ostatni słoik zawiozłam swojej mamie w lutym.
Wojtek był przesympatycznym graczem. Graliśmy jeden sezon w III lidze. Jako jeden z niewielu moich partnerów z chęcią przystąpił do wypełnienia karty konwencyjnej. Sam powprowadzał pewne ustalenia. Np zdecydował, że będziemy grali niewygodnym splinterem. Dla mnie to była nowość, ale się zgodziłam.
No i licytujemy na zasłonach. Gram na Jasia Pydę. Idzie sekwencja Wojtek 1 pik, Jasiu pas, ja 4 kier - tłumaczę, że pełne podniesienie do 4 pik,
a Jasiu pchając tacę szepcze do mnie - Oj Isia Isia, żebyś ty tych 4 kier nie grała? I prorok jakiś czy cycuś? Bo oczywiście przyjechały pasy i grałam w kolor moje dwie blotki do trzech blotek Wojtka. Wygrać się tego nie dało i -11 nam wpadło. A Wojtek? Najpierw się na mnie zdenerwował, że wymyślam jakieś konwencje, potem jak mu pokazałam zapis, przeprosił no i nie sposób się było na niego gniewać.
Będzie mi Ciebie Wojtku bardzo brakowało.
[*]
|